Myślę, że to rzeczywiście jest przygnębiające, gdy znika, umiera fragment przestrzeni, który tak długo był swego rodzaju - przytuliskiem, miejscem wspólnym, oswojonym kawałkiem świata - nie tylko dla jednej osoby, ale dla całej wspólnoty. Później pozostają tylko rozproszeni, smutni nomadowie, poszukujący nowych siedlisk po cyfrowych pustyniach.
To sygnał generalnie dla wszystkich ludzi, którzy coś robią dla innych, aby pamiętali, że spoczywa na nich odpowiedzialność za niewielką społeczność, jaką stworzyli. Bo mamy do czynienia z żywą materią.
Świat jednak nie znosi próżni. Tak naprawdę poetyckie słowo i wrażliwość ludzka przyjmą się wszędzie, gdzie znajdą odrobinę ziemi, światła i wody. Maleńkie roślinki potrafią przetrwać nawet na dalekiej Północy.
Życzę, abyście znaleźli takie właśnie miejsce.
