Bardzo spodobał mi się ten wiersz.
Z tym patosem, to trzeba jednak uważać. Zarzucanie go przychodzi bardzo łatwo (heh, i kto to mówi), natomiast zdecydowanie istnieją różne jego odmiany. Każdy wiersz w jakimś sensie jest
patetyczny, ponieważ wzmacnia znaczenie opisywanych rzeczy, zjawisk, odczuć, dodaje im ciężaru gatunkowego. Natomiast należy unikać wszelkiego rodzaju przesady. Patos staje się karykaturalny w połączeniu z banałem oraz kiczem, a także - gdy zagłusza to, co Autor ma do powiedzenia, wysuwa się na pierwszy plan, staje się krzykiem szaleńca. W konwencji "krzyku szaleńca" broni się jedynie w utworach z pogranicza satyry bądź groteski (wtedy ten efekt jest zamierzonym i świadomie użytym zabiegiem poetyckim).
Tyle mojego mądrzenia się...
Utwór odczytuję przede wszystkim jako gorzką refleksję o ludzkiej hipokryzji, o tym, jak człowiek nie potrafi odnaleźć i zrozumieć wagi najważniejszych rzeczy, koncentrując się na tym, co nieistotne.
No i pobrzmiewa tu echo myśli - "ludzie ludziom zgotowali ten los"... Radykalnie oceniasz, Beato, człowieka, który wyrządzając tyle zła bliźnim, wprowadza mrok w świat, który - zgodnie z boskim planem, miał być przecież jasny i czysty.
Pointa podkreśla dobitnie to, w jaki sposób ludzie niszczą wszystko to, co dobre i piękne, przekreślają sens tego, co otrzymali od Boga...
Ale może się mylę?
Pozdrawiam (po)świątecznie,
Glo.