Adolf (szkic)
Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz
- nie
- Posty: 1366
- Rejestracja: 03 paź 2014, 14:07
- Płeć:
- Kontakt:
Adolf (szkic)
Nie wierzę w żadne wiewiórki - wyrzęził Adolf i dużym szponiastym palcem stopy nacisnął spust dubeltówki wycelowanej we własne czoło. Po kuchni rozległ się huk wystrzału, a w minutę później, z niewiele mniejszym hukiem i zakasanymi rękawami wpadła do mieszkania sąsiadka z góry.
Nałożę pasty na mój język i umyję ci nim zęby.
Tym razem obyło się bez zwyczajowego "Kuuurwaa, cały dzień pan wierci, to nie do zniesienia", "Mógłby pan przestać walić tym młotem w ścianę?", "Niech pan wyłączy ten agregator, do kurwy nędzy!". Tym razem zastała go klęczącego pod podziurawionym sufitem, w niemym zasępieniu, z karabinem w dłoni i czupryną przypruszoną tynkiem - po czym wybiegła z krzykiem. Tym razem zamknęli go na dłużej niż kiedykolwiek: dłużej nawet niż wtedy, gdy wrócił ze sprawunkami z budowlanego i zamurował się w mieszkaniu, ażeby chronić się przed obcą komórką wywiadowczą, która obserwowała każdy jego krok, wyczekując okazji do sabotażu. Dłużej, bo na zawsze.
Adolf nie należał do naszego Klubu. Najpewniej nie wiedział o jego istnieniu, tak jak i ty, ale regularnie wyświadczał nam rozmaite przysługi, pobierając za nie drobne opłaty: Adolf to, Adolf tamto; Adolf skocz do sklepu; Adolf połóż tam tę walizkę; Adolf ukradnij rękawice ze sklepu bokserskiego (to nie wypaliło, ale sprawę umorzono), Adolf udawaj atak padaczki.
Kiedy ostatni raz go spotkałem (osiedlowa kawiarnia, stolik), obok mojego komputera pojawiły się herbata z sokiem oraz jajka*- doprawione pieprzem i wystarczająco słonym niedzielnym repertuarem jazzowym, płynącym znad bufetu (niewidzialne głośniczki) w kierunku załzawionych szyb i od czasu do czasu dziurawionym metalicznym hurgotem ulic, wpełzającym drzwiami pod nogami klienteli, jak znużony ulewą bezdomny pies - a potem Adolf dosiadł się do mojego stolika w samych tylko, czarnych jak heban, jak smoła, jak noc, jak śmierć, która go czekała, elastycznych skarpetkach z domieszką poliesteru, i zaczął gadać coś o Klubie. Czarnych jak moja kurtka, którą go okryłem i pod którą wyprowadziłem go z kawiarni.
- Stary, jesteś zbyt przypałowy - mamroczę i lustruję okolicę, prowadząc go do mieszkania - Wpadasz nagi do kanjpy i nawijasz o Klubie. Kurwa, skąd wiesz o Klubie? Dobra, nie ważne. - Zatrzymujemy się przed klatką schodową, wyjmuję z portfela pięćset złotych i wsuwam mu je w dłoń. - Posłuchaj. Weź to. Ale na pożegnanie, rozumiesz? Nie możemy się dłużej spotykać.
Miesiąc po incydencie z dubeltuwką, przez zadymione od fajek ciemne okulary widziałem, jak na pogrzebie Edwarda (to jego prawdziwe imię), który w końcu powiesił się na nogawce z jeansów, ksiądz, szukając sobie miejsca wpadł do dołu i wyciągano go stamtąd przez dziesięć minut.
________________________________________
________________________________________
* Nie wiem, gdzie teraz podają jajka, sam nigdy ich nie widziałem w żadnym menu (najwyżej tajemniczo nurkują w żurku) (Ale jak weźmiesz amerykańską powieść sensacyjną z lat dziewięćdziesiątych, to każdy główny bohater wcina jajka w przydrożnym barze). Oznaczyłem to jako nieścisłość merytoryczną, ale z eką wymyśliliśmy, że on sobie sam te jajka nosi do kawiarni i zleca je upichcić. Nosi je w bocznej kieszeni torby laptopa i właściwie nie wychodzi bez nich z domu.
*
Ponieważ najpewniej rozstanę się z pisarstwem i literaturą na czas nienajkrótszy, wrzucam fragmenty nieukończonego opka, w formie aspirującej może do miana portalowej ciekawostki.
Nałożę pasty na mój język i umyję ci nim zęby.
Tym razem obyło się bez zwyczajowego "Kuuurwaa, cały dzień pan wierci, to nie do zniesienia", "Mógłby pan przestać walić tym młotem w ścianę?", "Niech pan wyłączy ten agregator, do kurwy nędzy!". Tym razem zastała go klęczącego pod podziurawionym sufitem, w niemym zasępieniu, z karabinem w dłoni i czupryną przypruszoną tynkiem - po czym wybiegła z krzykiem. Tym razem zamknęli go na dłużej niż kiedykolwiek: dłużej nawet niż wtedy, gdy wrócił ze sprawunkami z budowlanego i zamurował się w mieszkaniu, ażeby chronić się przed obcą komórką wywiadowczą, która obserwowała każdy jego krok, wyczekując okazji do sabotażu. Dłużej, bo na zawsze.
Adolf nie należał do naszego Klubu. Najpewniej nie wiedział o jego istnieniu, tak jak i ty, ale regularnie wyświadczał nam rozmaite przysługi, pobierając za nie drobne opłaty: Adolf to, Adolf tamto; Adolf skocz do sklepu; Adolf połóż tam tę walizkę; Adolf ukradnij rękawice ze sklepu bokserskiego (to nie wypaliło, ale sprawę umorzono), Adolf udawaj atak padaczki.
Kiedy ostatni raz go spotkałem (osiedlowa kawiarnia, stolik), obok mojego komputera pojawiły się herbata z sokiem oraz jajka*- doprawione pieprzem i wystarczająco słonym niedzielnym repertuarem jazzowym, płynącym znad bufetu (niewidzialne głośniczki) w kierunku załzawionych szyb i od czasu do czasu dziurawionym metalicznym hurgotem ulic, wpełzającym drzwiami pod nogami klienteli, jak znużony ulewą bezdomny pies - a potem Adolf dosiadł się do mojego stolika w samych tylko, czarnych jak heban, jak smoła, jak noc, jak śmierć, która go czekała, elastycznych skarpetkach z domieszką poliesteru, i zaczął gadać coś o Klubie. Czarnych jak moja kurtka, którą go okryłem i pod którą wyprowadziłem go z kawiarni.
- Stary, jesteś zbyt przypałowy - mamroczę i lustruję okolicę, prowadząc go do mieszkania - Wpadasz nagi do kanjpy i nawijasz o Klubie. Kurwa, skąd wiesz o Klubie? Dobra, nie ważne. - Zatrzymujemy się przed klatką schodową, wyjmuję z portfela pięćset złotych i wsuwam mu je w dłoń. - Posłuchaj. Weź to. Ale na pożegnanie, rozumiesz? Nie możemy się dłużej spotykać.
Miesiąc po incydencie z dubeltuwką, przez zadymione od fajek ciemne okulary widziałem, jak na pogrzebie Edwarda (to jego prawdziwe imię), który w końcu powiesił się na nogawce z jeansów, ksiądz, szukając sobie miejsca wpadł do dołu i wyciągano go stamtąd przez dziesięć minut.
________________________________________
________________________________________
* Nie wiem, gdzie teraz podają jajka, sam nigdy ich nie widziałem w żadnym menu (najwyżej tajemniczo nurkują w żurku) (Ale jak weźmiesz amerykańską powieść sensacyjną z lat dziewięćdziesiątych, to każdy główny bohater wcina jajka w przydrożnym barze). Oznaczyłem to jako nieścisłość merytoryczną, ale z eką wymyśliliśmy, że on sobie sam te jajka nosi do kawiarni i zleca je upichcić. Nosi je w bocznej kieszeni torby laptopa i właściwie nie wychodzi bez nich z domu.
*
Ponieważ najpewniej rozstanę się z pisarstwem i literaturą na czas nienajkrótszy, wrzucam fragmenty nieukończonego opka, w formie aspirującej może do miana portalowej ciekawostki.
Okres ważności moich postów kończy się w momencie ich opublikowania.
- skaranie boskie
- Administrator
- Posty: 13037
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
- Lokalizacja: wieś
Re: Adolf (szkic)
No i trafiłeś, bo mnie się ta ciekawostka podoba.
Właściwie to jest skończona, bo kończy się przecież pogrzebem Adolfa.
Dobry tekst. Nieprzegadany, sensowny, zwięzły.
Podziwiam warsztat.

Właściwie to jest skończona, bo kończy się przecież pogrzebem Adolfa.
Dobry tekst. Nieprzegadany, sensowny, zwięzły.
Podziwiam warsztat.



Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
skaranieboskie@osme-pietro.pl
- nie
- Posty: 1366
- Rejestracja: 03 paź 2014, 14:07
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Adolf (szkic)
Dzięki, skaranie boskie.
***
Wracając do odautorskiego komentarza. Dopatrzyłem się kilku ciekawych zależności po opublikowaniu.
Ktoś mógłby postawić tezę, że to Narrator zabił Adolfa i miałby kilka niezłych argumentów.
Po pierwsze mamy zestawienie porównań "Czarnych jak śmierć, która go czekała", a w następnym zdaniu: "Czarnych jak kurtka, którą go okryłem". Narrator zabiera Adolfa z miejsca pełnego ludzi (ze świata żywych), do pustego mieszkania (świata nicości).
Po drugie Narrator opowiada o Klubie jak o ścisłej tajemnicy, a gdy grozi jej upublicznienie , on zaczyna panikować, ale potem nieco się uspokaja i stwierdza: "Ale to na pożegnanie, rozumiesz?" Oczywiście chodziło o ostateczne pożegnanie.
I trzecie, najbardziej paranoiczne zestawienie, podparte powyższymi:
Narrator oszukuje nas dwa razy w bardzo podobny sposób - odtajniając lub zatajając coś przed nami na samym końcu opowiadania. I tak oto pierwsze oszustwo dotyczy imienia bohatera - jest przedstawiany jako Adolf, ale pod koniec dowiadujemy się, że to Edward.
Drugie to opowiadanie o jego życiu, ale zatajenie prawdy o jego śmierci, znowu pod koniec opowiadania.
Ale mamy też argument na rzecz samobójstwa - pierwsza próba z dubeltówką. Choć i tutaj można zaproponować, dla zgodności z poprzednimi, że to Narrator próbował zastrzelić Edwarda albo zmusić go do samozastrzelenia, bo relacja o próbie samobójczej jest zbyt szczegółowa, jak na coś co miałoby miejsce w samotności. Byłaby to teza o trzecim oszustwie.
Może żyję w Matriksie, otoczony bezjajkowymi knajpami, a wy tam, po drugiej stronie macie jajecznice, omlety i sadzone?
***
Wracając do odautorskiego komentarza. Dopatrzyłem się kilku ciekawych zależności po opublikowaniu.
Ktoś mógłby postawić tezę, że to Narrator zabił Adolfa i miałby kilka niezłych argumentów.
Po pierwsze mamy zestawienie porównań "Czarnych jak śmierć, która go czekała", a w następnym zdaniu: "Czarnych jak kurtka, którą go okryłem". Narrator zabiera Adolfa z miejsca pełnego ludzi (ze świata żywych), do pustego mieszkania (świata nicości).
Po drugie Narrator opowiada o Klubie jak o ścisłej tajemnicy, a gdy grozi jej upublicznienie , on zaczyna panikować, ale potem nieco się uspokaja i stwierdza: "Ale to na pożegnanie, rozumiesz?" Oczywiście chodziło o ostateczne pożegnanie.
I trzecie, najbardziej paranoiczne zestawienie, podparte powyższymi:
Narrator oszukuje nas dwa razy w bardzo podobny sposób - odtajniając lub zatajając coś przed nami na samym końcu opowiadania. I tak oto pierwsze oszustwo dotyczy imienia bohatera - jest przedstawiany jako Adolf, ale pod koniec dowiadujemy się, że to Edward.
Drugie to opowiadanie o jego życiu, ale zatajenie prawdy o jego śmierci, znowu pod koniec opowiadania.
Ale mamy też argument na rzecz samobójstwa - pierwsza próba z dubeltówką. Choć i tutaj można zaproponować, dla zgodności z poprzednimi, że to Narrator próbował zastrzelić Edwarda albo zmusić go do samozastrzelenia, bo relacja o próbie samobójczej jest zbyt szczegółowa, jak na coś co miałoby miejsce w samotności. Byłaby to teza o trzecim oszustwie.
Może żyję w Matriksie, otoczony bezjajkowymi knajpami, a wy tam, po drugiej stronie macie jajecznice, omlety i sadzone?
Okres ważności moich postów kończy się w momencie ich opublikowania.
- Alicja Jonasz
- Posty: 1044
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
- Płeć:
Re: Adolf (szkic)
Rozstać z pisaniem, kiedy wreszcie taki fajny tekst wstawiłeś?
Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
- eka
- Moderator
- Posty: 10470
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Re: Adolf (szkic)
III
Kontynuować odpowiedź?
Kontynuować odpowiedź?
- nie
- Posty: 1366
- Rejestracja: 03 paź 2014, 14:07
- Płeć:
- Kontakt:
- Alicja Jonasz
- Posty: 1044
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
- Płeć:
Re: Adolf (szkic)
Też czytam:) Podoba się!
Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
- eka
- Moderator
- Posty: 10470
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Re: Adolf (szkic)
Naprawdę? To tylko inna, odcinkowa postać komentarzy na pytania pana Nie.
Rozmydlają szkic niemiłosiernie swoim stylem charakterystycznym dla literatury popularnej, więc czas wykazać się miłosierdziem - zamilknąć.

Rozmydlają szkic niemiłosiernie swoim stylem charakterystycznym dla literatury popularnej, więc czas wykazać się miłosierdziem - zamilknąć.
