Pomnik
Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz
- Alicja Jonasz
- Posty: 1044
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
- Płeć:
Pomnik
"Coś więcej"
Przyjeżdżała tutaj z dziećmi od lat. Za każdym razem wizyta przebiegała według podobnego scenariusza. Najpierw dokładnie porządkowali teren wokół pomnika. Ona ciepłą wodą z płynem czyściła poszarzały z brudu granit, dzieci zaś grabiły liście i zbierały do worka śmieci, których nie brakowało nigdy. Wyrastały z ziemi niczym grzyby po deszczu puszki po piwie, nylonowe torebki i pety. Kiedyś śmieci było znacznie mniej. Teraz coraz częściej Agnieszka pakowała do bagażnika dwa, trzy, a nawet cztery pękate worki. Beztroska, z jaką niektórzy ludzie bezcześcili to miejsce, zawsze ją przerażała. Może powinnam zrobić coś więcej, przemykało jej przez myśl, kiedy spoglądała na delikatny płomyk znicza niespokojnie tańczący na wietrze. Potem bez słowa wymieniała w wazonie wyblakłe od słońca kwiaty, ustawiała dzieci i robiła kilka zdjęć do szkolnej kroniki.
„Przebrzmiały temat"
- Pani Agnieszko, to przebrzmiały temat - powiedział dyrektor, patrząc na nią spod okularów. - Czasy się zmieniły! Owszem, dbajmy o ten pomnik, pamiętajmy... Trzeba o tym mówić, prawda jest ważna... Jesteśmy to winni tym młodym, tak, to nasza powinność! Czasem w jakiejś patriotycznej audycji wspomnimy uczniom, pani może nawiązać do wydarzenia na lekcji historii, ale wszystko z umiarem, na miłość boską, z umiarem... Powtarzam, ostrożnie! Wystarczy tej martyrologii! Po co na nowo rozdrapywać zabliźnione rany? No nie jestem za tym, nie jestem...
- A może... - próbowała mu przerwać.
- A może powinna pani zająć się innymi inicjatywami? - ciągnął pewnym głosem. - Ci młodzi właśnie tego potrzebują, tchnienia nowoczesności! Dajmy na to taki Comenius... Właśnie takiego programu nam tutaj potrzeba, działań, które dla rodziców i ich pociech są jak lep na muchy! Byłbym bardzo rad, gdyby pani to pociągnęła, zachęciła i młodzież, i koleżanki... Myślmy o przyszłości, pani Agnieszko!
Uderzał nerwowo długopisem w biurko, jakby chciał podkreślić wagę każdego słowa. Niecierpliwie zerkał na zegarek. Znała ten gest. Za chwilę zadzwoni telefon i szef wyprosi ją z gabinetu. Dyrektorowa była zawsze punktualna. Równo o trzynastej urywały się wszelkie dyskusje, pierwszeństwo miała ona, od trzech lat po wylewie przykuta do fotela inwalidzkiego.
"Echo wystrzałów"
Deszcz nieprzerwanie padał od kilku dni. Właśnie przemierzali szerokie, nieutwardzone podwórko, brodząc po kostki w błocie. Agnieszka stąpała ostrożnie, co chwila przeskakując jakąś kałużę albo omijając porozrzucane tu i ówdzie resztki jedzenia. Nie zatrzymywała się, mimo że gliniasta, rozmiękła ziemia zmieszana z kurzymi odchodami obficie oblepiała jej trzewiki. Bednarek szedł w wielkich gumofilcach kilka metrów przed nią.
- U ojca zostawili część sprzętu do kolportażu ulotek - mówił półgłosem, prawie niedosłyszalnie, jakby obawiał się, że ktoś pośród szumu deszczu, gdakania kur i szczekania psa może ich podsłuchać. - Gdy ich Niemcy dopadli i zastrzelili tam pod lasem, ojciec wszystko zapakował do drewnianej skrzyni i zakopał. Czekaliśmy, aż ktoś z lasu po to się zgłosi, ale nikt nie przyszedł. Strach był wielki, że esesmany i po nas przyjdą. Oni wtedy nie dochodzili prawdy, tylko kulka w łeb i tyle... To i tak łaska od Boga, że wsi nie puścili z dymem. Łaska od Boga albo... Ludzie gadali, że tych partyzantów ktoś ze wsi zdradził, przez to Niemcy mieszkańców oszczędzili. Mały wtedy byłem, niewiele pamiętam, ale echo wystrzałów jak tatuaż na skórze.
Nie przerywała mu, nie zadawała żadnych pytań, będzie jeszcze na to czas. Teraz ważne, by pokazał zbiory. Z bijącym sercem wsłuchiwała się w jego słowa, każde na wagę złota.
- Tyle lat, tyyyle lat - ciągnął swoją opowieść Bednarek. - Za komunistów o tych sprawach mało się mówiło. Ojciec rozpowiadać zabronił, żeby jakiego kłopotu z tego nie było. Dopiero, jak usłyszałem, że pani izbę pamięci organizuje, przyszło mi do głowy, żeby te graty przekazać, znaczy się anonimowo... Dla mnie one nic nie znaczą, a dla innych... hm, kto wie, może jakąś wartość mają?
Przyjeżdżała tutaj z dziećmi od lat. Za każdym razem wizyta przebiegała według podobnego scenariusza. Najpierw dokładnie porządkowali teren wokół pomnika. Ona ciepłą wodą z płynem czyściła poszarzały z brudu granit, dzieci zaś grabiły liście i zbierały do worka śmieci, których nie brakowało nigdy. Wyrastały z ziemi niczym grzyby po deszczu puszki po piwie, nylonowe torebki i pety. Kiedyś śmieci było znacznie mniej. Teraz coraz częściej Agnieszka pakowała do bagażnika dwa, trzy, a nawet cztery pękate worki. Beztroska, z jaką niektórzy ludzie bezcześcili to miejsce, zawsze ją przerażała. Może powinnam zrobić coś więcej, przemykało jej przez myśl, kiedy spoglądała na delikatny płomyk znicza niespokojnie tańczący na wietrze. Potem bez słowa wymieniała w wazonie wyblakłe od słońca kwiaty, ustawiała dzieci i robiła kilka zdjęć do szkolnej kroniki.
„Przebrzmiały temat"
- Pani Agnieszko, to przebrzmiały temat - powiedział dyrektor, patrząc na nią spod okularów. - Czasy się zmieniły! Owszem, dbajmy o ten pomnik, pamiętajmy... Trzeba o tym mówić, prawda jest ważna... Jesteśmy to winni tym młodym, tak, to nasza powinność! Czasem w jakiejś patriotycznej audycji wspomnimy uczniom, pani może nawiązać do wydarzenia na lekcji historii, ale wszystko z umiarem, na miłość boską, z umiarem... Powtarzam, ostrożnie! Wystarczy tej martyrologii! Po co na nowo rozdrapywać zabliźnione rany? No nie jestem za tym, nie jestem...
- A może... - próbowała mu przerwać.
- A może powinna pani zająć się innymi inicjatywami? - ciągnął pewnym głosem. - Ci młodzi właśnie tego potrzebują, tchnienia nowoczesności! Dajmy na to taki Comenius... Właśnie takiego programu nam tutaj potrzeba, działań, które dla rodziców i ich pociech są jak lep na muchy! Byłbym bardzo rad, gdyby pani to pociągnęła, zachęciła i młodzież, i koleżanki... Myślmy o przyszłości, pani Agnieszko!
Uderzał nerwowo długopisem w biurko, jakby chciał podkreślić wagę każdego słowa. Niecierpliwie zerkał na zegarek. Znała ten gest. Za chwilę zadzwoni telefon i szef wyprosi ją z gabinetu. Dyrektorowa była zawsze punktualna. Równo o trzynastej urywały się wszelkie dyskusje, pierwszeństwo miała ona, od trzech lat po wylewie przykuta do fotela inwalidzkiego.
"Echo wystrzałów"
Deszcz nieprzerwanie padał od kilku dni. Właśnie przemierzali szerokie, nieutwardzone podwórko, brodząc po kostki w błocie. Agnieszka stąpała ostrożnie, co chwila przeskakując jakąś kałużę albo omijając porozrzucane tu i ówdzie resztki jedzenia. Nie zatrzymywała się, mimo że gliniasta, rozmiękła ziemia zmieszana z kurzymi odchodami obficie oblepiała jej trzewiki. Bednarek szedł w wielkich gumofilcach kilka metrów przed nią.
- U ojca zostawili część sprzętu do kolportażu ulotek - mówił półgłosem, prawie niedosłyszalnie, jakby obawiał się, że ktoś pośród szumu deszczu, gdakania kur i szczekania psa może ich podsłuchać. - Gdy ich Niemcy dopadli i zastrzelili tam pod lasem, ojciec wszystko zapakował do drewnianej skrzyni i zakopał. Czekaliśmy, aż ktoś z lasu po to się zgłosi, ale nikt nie przyszedł. Strach był wielki, że esesmany i po nas przyjdą. Oni wtedy nie dochodzili prawdy, tylko kulka w łeb i tyle... To i tak łaska od Boga, że wsi nie puścili z dymem. Łaska od Boga albo... Ludzie gadali, że tych partyzantów ktoś ze wsi zdradził, przez to Niemcy mieszkańców oszczędzili. Mały wtedy byłem, niewiele pamiętam, ale echo wystrzałów jak tatuaż na skórze.
Nie przerywała mu, nie zadawała żadnych pytań, będzie jeszcze na to czas. Teraz ważne, by pokazał zbiory. Z bijącym sercem wsłuchiwała się w jego słowa, każde na wagę złota.
- Tyle lat, tyyyle lat - ciągnął swoją opowieść Bednarek. - Za komunistów o tych sprawach mało się mówiło. Ojciec rozpowiadać zabronił, żeby jakiego kłopotu z tego nie było. Dopiero, jak usłyszałem, że pani izbę pamięci organizuje, przyszło mi do głowy, żeby te graty przekazać, znaczy się anonimowo... Dla mnie one nic nie znaczą, a dla innych... hm, kto wie, może jakąś wartość mają?
Ostatnio zmieniony 12 gru 2016, 20:29 przez Alicja Jonasz, łącznie zmieniany 1 raz.
Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
- Gorgiasz
- Moderator
- Posty: 1608
- Rejestracja: 16 kwie 2015, 14:51
Re: Pomnik
Bardzo dobre.
Tylko rozdzieliłbym te części pustym wersem (czyli nad drugim i trzecim tytułem).
Tylko rozdzieliłbym te części pustym wersem (czyli nad drugim i trzecim tytułem).
- A może powinna pani zająć się innymi inicjatywami? - ciągnął pewnym głosem.- A może powinna pani zająć się innymi inicjatywami? - Ciągnął pewnym głosem.
Czekaliśmy, aż ktoś z lasu po to się zgłosi, ale nikt nie przyszedł.Czekaliśmy aż ktoś z lasu po to się zgłosi, ale nikt nie przyszedł.
- Alicja Jonasz
- Posty: 1044
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
- Płeć:
Re: Pomnik
Dziękuję, Gorgiaszu. Zaczęłam ten tekst pisać na konkurs, ale ostatecznie zrezygnowałam z udziału, więc wstawiłam tu do oceny. Poprawię błędy.
Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
- eka
- Moderator
- Posty: 10470
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Re: Pomnik
Bez przeszłości nie ma dobrej teraźniejszości.
Mądra nauczycielka i wrażliwy człowiek ta pani Agnieszka.
Miniatura aż prosi się kontynuację.
Brawo, Alu!

Mądra nauczycielka i wrażliwy człowiek ta pani Agnieszka.
Miniatura aż prosi się kontynuację.
Brawo, Alu!

- Alicja Jonasz
- Posty: 1044
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
- Płeć:
Re: Pomnik
Wiem, że przydałaby się kontynuacja:) Dziękuję, eko, za opinię:)
Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
- nie
- Posty: 1366
- Rejestracja: 03 paź 2014, 14:07
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Pomnik
Trzy poprawnie napisane scenki - wiarygodne, ale nudne bo nieartystyczne.
Okres ważności moich postów kończy się w momencie ich opublikowania.
- Alicja Jonasz
- Posty: 1044
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
- Płeć:
Re: Pomnik
Dziękuję Ci, nie, za ten komentarz. "Nieartystyczne" w sensie... chodzi o kreację świata przedstawionego? pomysłowość?
Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
- nie
- Posty: 1366
- Rejestracja: 03 paź 2014, 14:07
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Pomnik
Tak. Coś powinno odróżniać świat przedstawiony od suchej relacji z prawdziwego świata, gdzieś musi się uwidocznić sam autor, przebijać jego wyobraźnia. Pewne elementy utworu winny być wyraźnie nieprzypadkowe, naznaczone zamysłem autora; powinny wchodzić między sobą w niezwykłe relacje. W najbardziej pedantycznych arcydziełach nawet kolejność rekwizytów w damskiej torebce, które wymienia narrator, jest mocno nieprzypadkowa i ma jakieś odniesienie, np. do całości utworu.
Żeby wymyślić najprostszy przykład: Kowalski ginie pod koniec opowiadania. W tekście nieartystycznym sklepy, które mija Kowalski w pierwszej scenie na ulicy są przypadkowej branży i kolejności. Tymczasem w tekście artystycznym ciąg sklepów kończy się np. zakładem pogrzebowym. Oczywiście na początku nie widzimy żadnego związku; dopiero na końcu opowiadania, gdy Kowalski ginie, dostrzegamy nieprzypadkowość, zamysł, relację elementów.
Cały czas mówię tu o artystyczności fikcji literackiej. Utwory niefikcyjne mają inne priorytety. Suchy opis kultu zmarłych o ile nie ma wartości artystycznej, to cały czas zachowuje wartość kulturalną.
Żeby wymyślić najprostszy przykład: Kowalski ginie pod koniec opowiadania. W tekście nieartystycznym sklepy, które mija Kowalski w pierwszej scenie na ulicy są przypadkowej branży i kolejności. Tymczasem w tekście artystycznym ciąg sklepów kończy się np. zakładem pogrzebowym. Oczywiście na początku nie widzimy żadnego związku; dopiero na końcu opowiadania, gdy Kowalski ginie, dostrzegamy nieprzypadkowość, zamysł, relację elementów.
Cały czas mówię tu o artystyczności fikcji literackiej. Utwory niefikcyjne mają inne priorytety. Suchy opis kultu zmarłych o ile nie ma wartości artystycznej, to cały czas zachowuje wartość kulturalną.
Okres ważności moich postów kończy się w momencie ich opublikowania.
- eka
- Moderator
- Posty: 10470
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Re: Pomnik
Autor zaznacza się wyborem słów, umiejętnością ich połączeń, ale także indywidualizacją języka bohaterów, wyborem tematu itd.nie pisze:Tak. Coś powinno odróżniać świat przedstawiony od suchej relacji z prawdziwego świata, gdzieś musi się uwidocznić sam autor, przebijać jego wyobraźnia. Pewne elementy utworu winny być wyraźnie nieprzypadkowe, naznaczone zamysłem autora; powinny wchodzić między sobą w niezwykłe relacje. W najbardziej pedantycznych arcydziełach nawet kolejność rekwizytów w damskiej torebce, które wymienia narrator, jest mocno nieprzypadkowa i ma jakieś odniesienie, np. do całości utworu.
Żeby wymyślić najprostszy przykład: Kowalski ginie pod koniec opowiadania. W tekście nieartystycznym sklepy, które mija Kowalski w pierwszej scenie na ulicy są przypadkowej branży i kolejności. Tymczasem w tekście artystycznym ciąg sklepów kończy się np. zakładem pogrzebowym. Oczywiście na początku nie widzimy żadnego związku; dopiero na końcu opowiadania, gdy Kowalski ginie, dostrzegamy nieprzypadkowość, zamysł, relację elementów.
Cały czas mówię tu o artystyczności fikcji literackiej. Utwory niefikcyjne mają inne priorytety. Suchy opis kultu zmarłych o ile nie ma wartości artystycznej, to cały czas zachowuje wartość kulturalną.
Ale jak najbardziej masz rację, że artyzm to nie mniej lub bardziej ułomne naśladownictwo Rzeczywistości - a naznaczona sensem Kreacja świata przedstawionego. Weźmy np. powieści Nabokova... KREATOR i tyle w temacie. Wszystko u niego się liczy.
W fikcji literackiej za dużo jest sensu, i to jest artyzm.
Ucieczka od przypadkowości realu.