#23
Post
autor: Mchuszmer » 24 lut 2017, 10:55
Są utwory, przy których lubię się pokręcić jakiś czas po cichu, ale czytam, czytam.
Tu kobieco :-) I: współczesność jaką lubię ;-). Elegancko, a emocjonalnie, w środkach umiar, delikatne stąpanie. Nienachalny rym wewnętrzny w 5. wersie.
Wypracowane, ale dusza nie amputowana, ba,
rozbraja ta czułość podmiotu (nawet albo zwłaszcza dwuznaczność w puencie); i postawa, jak czuję smutek wyrównująca pogodzeniem z koleją rzeczy i skupieniem na tym, co dane, nieegoistycznie widząc piękno adresata nawet w perspektywie "pryśnięcia" efemerycznej banieczki.
Fakt, może być o dziecku (dla mnie poza wersem 1. także w dwóch ostatnich, no i śpiew w 5.), ale i o innej relacji,
która wykluwa się, wciąga, niepokoi perspektywą przeminięcia, świadomością, że może nigdy nie przenikniemy w pełni uczuć drugiej osoby - żar, a może żart, a jednak piękna wiara, że zimno równo się podzieli. Ale wszystko w końcu wymyka się pojęciu, jednak nie samym rozumieniem człowiek żyje
i tak jest w przypadku tego tekstu, że zupełnie nie przeszkadza mi, że mogę nie rozumieć (czyt. nie mieć wiary, że rozumiem jak autor).
Po prostu dzięki za ten ujmujący liryk, Ewa :-)
mchusz, mchusz.