Przecinek w tytule mnie nie razi, gdyby go nie było, tytuł wyglądałby nieco dziwacznie. Mam inne uwagi. Druga strofa jest niepełna, nie zazębia się logicznie:
rany szarpane
cięte i pisane
mają tyle samo
siły niemasowego rażenia - automatycznie nasuwa się pytanie: nie maja tyle samo siło co KTO/CO?
Następnie: "rany tracą impet" - nie rozumiem, nie czuję. W jaki metaforyczny sposób rany mogą tracić impet. Narzędzie zadawania ran, tak, ale rany? Personifikacja ran, wg mnie, jest niezręczna i do tego b. hermetyczna". Później Autor przeskakuje na wydmy?? Jak, skąd, dlaczego? Wiersz jest niespójny i zniechęca chaosem i brakiem "życia", bo wiersz powinien żyć. Poczekam na następny i nie obraź się proszę za tę opinię, bo piszę szczerze, ale nie chciałabym urazić.
