Witaj, Asie,
cóż, może właśnie ta jasność i precyzja są kluczem do zrozumienia, czego mi w Twoim pisaniu - wierszy - brakuje, bo czegoś brakuje mi na pewno, ale trudno mi to zdefiniować i zazwyczaj mam u Ciebie opory przed komentowaniem przez pryzmat być może zbyt mocnego utknięcia we własnym guście. Może jakaś sterylność czy po prostu statyczność, która przecież nie jest wadą, nie wiem. Dziwnie to może zabrzmieć, ale coś mi nie daje zobaczyć kolorów, dziwniejsze tym bardziej, że czyta mi się całkiem melodyjnie, a melodie widzę zazwyczaj w barwach, heh.
Co nie zmienia faktu, że ten wiersz jest ciekawy i ciekawie zapisany. Ogólnie jakby o ułomności czystej nauki jako narzędzia opisania świata, nie sięgającej do "Słowa".
Ale, żebym Ci nie skłamał z tym odbiorem wierszy, ten tekst mnie poruszył i nadal pamiętam
http://www.osme-pietro.pl/wiersze-biale ... 19372.html :-)
Co do dowodów, trochę się rozczarowałem, to nie złośliwość, ale po prostu z takimi wnioskami stykał się człowiek już nieraz jako tezami kreacjonistów, po raz pierwszy nawet chyba w broszurach Świadków Jehowy. Nie, żebym od razu lekceważył czyjś pogląd przez samą ilość kolorowego tuszu na obrazkach , więc nie bierz tego za złośliwość. Ale trudno zaprzeczyć, że te argumentacje zawierają sporo uproszczeń (i odgórnych założeń), najbardziej rażących ewolucjonistów i etologów (mnie tam pal sześć, bom laik).Choćby pogląd o nieredukowalnej złożoności, wyznawany przez zwolenników Inteligentnego projektu, która jest dziś raczej jako nieporozumienie traktowana (skomplikowane organy miałyby być wg kreacjonistów dziełem jednorazowym, ale jednak wiadomo, że poszczególne elementy mają swoją wartość funkcjonalną, mogły ewoluować i łączyć się w struktury
https://pl.wikipedia.org/wiki/Niereduko ... 5%9B%C4%87).
Ani paznokcie, ani inne elementy nie są nagłym wykwitem bez podbudowy czasu i różnych wariantów, więc czy jakieś ogólne obliczenia prawdopodobieństwa mają tu sens, zwłaszcza wobec niejasności co do powstania życia. Sama natura często wydaje się ślepa, większość jej wynalazków odpada w pochodzie ewolucji, resztę obserwujemy i mamy wrażenie, jakby nic poza właściwymi rozwiązaniami się nie pojawiało (a i tak utrzymuje się mnóstwo fuszerek).
Oczywiście, nie mówię, że prawdopodobieństwo "trafienia" odpowiedniej sekwencji składników potrzebnych do powstania życia nie jest niezwykle małe, zapewne jest mikroskopijne.
Ale - pomijając to, o czym pisze Alchemik (wieloświatowa interpretacja mk; w końcu muszą trafić się warunki dla narodzin życia) - to sam "nasz" Wszechświat jest rozległym miejscem, do ogarnięcia możliwości twórczych (to znaczy, "twórczych"...) którego nam daleko.
Co ważniejsze, przecież w naturze nic nie jest "przypadkiem", a brak świadomej woli ją kształtującej nie oznacza, że rzeczy dzieją się losowo.
Inna sprawa, że inteligentny byt, który puszcza w ruch/stwarza wszystko, kojarzy mi się bardziej z końcowym etapem ewolucji niż początkiem; mam na myśli, że chyba jeszcze trudniej byłoby wytłumaczyć istnienie czegoś bardziej skomplikowanego(?) niż to, co miałoby być przezeń stworzone (tym bardziej, że jeśli cokolwiek tłumaczymy istnieniem stworzyciela, to czemu on sam miałby być od tej reguły wolny).
Jeśli coś tłumaczeniu się wymyka, istnieje potrzeba uzupełnienia go, ale to może być każde wyjaśnienie. Nie każdy jednak ma potrzebę wstawiać w to miejsce Wielki Pewnik, ostatecznie to niewiedza inspiruje:-)
Pozdrowienia
mchusz, mchusz.