Heh!tabakiera pisze:Wiersz pisany za czasów, kiedy byłeś skromnym autorem, bez sodowej i różnych czynników oraz inspiracji padających na gust oraz płodność (twórczą, oczywiście).
Teraz (w zasadzie od dłuższego czasu) często wrzucasz, co ślina na język przyniesie.
To daje ilość, szkodzi jakości.
Uważasz więc Dorotka, że jestem nieskromny?
A cóż to Cię skłania do takiego wnioskowania?
Co mi ślina na język przyniesie?
Uważam to za nieco krzywdzące, tak jak uważam, że jednak wciąż piszę za mało.
Oczywiście w tej ilości, tylko niektóre z wierszy zasługują na większą uwagę.
Myślę jednak, że wielu utworów na nią zasługujących, po prostu nie miałaś okazji czytać.
Hmm, a gdzie ta łatwizna?tabakiera pisze:PS: A, żeby nie było. Inspiracja wierszem Szymona świetna (kochanie się z wierszem).
Tylko poszedłeś na łatwiznę.
Nie wyjaśniłaś tego pod wierszem.
I można to nazwać inspiracją wierszem Szymona tylko w kwestii przyswojenia pewnej metafory.
A przecież tak naprawdę to nie jest wiersz inspirowany wierszem.
Bowiem ta metafora jest nam wspólna. Szymek przypomniał mi ją tylko. Zwrócił uwagę, żeby ją wykorzystać.
Idea tamtego mojego wiersza wynika z doświadczeń osobistych.
I takie, a nie inne emocje chciałem przekazać.
Odeszliśmy od Mgielnych...
Mam wrażenie, że chcesz mnie nawrócić na wkładanie większej pracy w pisane przeze mnie utwory.
Odejście od bezpośredniej emocjonalności na rzecz obrazów i poetyki.
Pewnie coś w tym jest, Dorotko.
Dziękuję
Jurek