Przedziwne są opisy technologii osiągania kolorów, więc trudno się dziwić, Lucille, że są nie do podrobienia. Gdzieś tam stosowano mocz, miedź, trujący kobalt.
Nie ma się na czym oprzeć, Lucil. Przychodzi moment, że nie ma wiary, przyjaciół, czasu i świętych.
Jedno, wielkie oszustwo w którym żyłem i dobrze mi było. Święty więc jestem, czy kawałek skurwiela?
A może tylko ludź, który nie ukrywa własnych stron, a tak się składa, że doświadcza ich do bólu?
Może zresztą właśnie, dlatego.
