Noc rozpadła się na żywe słowa,
czyli drzewo z żółtymi gruszkami.
Jesteś coraz rzadziej, tam, gdzie zieleń
znów pędem wybija fundament,
i kruszy szkliwo młodych murów.
Byłaś ozdobą szklanych wentylatorni,
ciepłych wylotów drobnym kolanem,
w skarpetkach cienkich jak zima.
Sądzisz własne rujnujące zabiegi:
zbyt mocno umierałaś w pokrzywie,
przy dębie byłaś jak dziecko;
człowiekiem, gdy w trawie rozrzuciłaś
kawałki motyli. A końcowa jesteś
przeznaczona gruszy, na żywe słowa,
owoce, zapach tęsknoty.
Czy ta słodkość rumienia była dla mnie,
czy ta słodkość była dla ciebie?
Grusza
-
- Posty: 3587
- Rejestracja: 21 lis 2011, 12:02
Grusza
Ponownie bardzo dobry kawałek poezji, zdecydowanie wart czytania.
Pozdrawiam.
Pozdrawiam.