Ja bym tak wycięła - przepraszam za ten zabieg, ale nie umiem inaczej pokazać.
Pęd. Wiatr na twarzy. Pod kołami
grafit. Między udami drżenie stalowego rumaka,
ostroga w dłoni. Dwadzieścia ton łoskotu,
powietrze wali pięścią.
Biel na zieleni odbija tęczę.
Tańczy pijana noc, woń karbolu
faluje w malignie. W pustym kościele
oczy. Harmider, tłum, ściekające z ust słowa.
Naga Maya osacza zdobycz.
Krzywda spleciona z miłością. Wspomnienie
nieobecnych. Przeczucie
mających nadejść. Wszystko rzucone
za siebie, odebrane przed sobą.
Horyzont, na ołowianym niebie blask
spokoju. Pogrzeb będzie we czwartek.
Jeszcze raz

Pozdrawiam
