NONSENSOPEDIA - opowiadanie konkursowe

Apelujemy o umiar, jeśli chodzi o długość publikowanych tekstów.

Moderatorzy: Gorgiasz, Lucile

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Sede Vacante
Posty: 3258
Rejestracja: 27 sty 2013, 23:52
Lokalizacja: Dębica

NONSENSOPEDIA - opowiadanie konkursowe

#1 Post autor: Sede Vacante » 09 kwie 2012, 13:25

Depresja kornika

Zenek rozglądnął się nerwowo po kuchni. Wszystkie ściany pochlapane tą cholerną zupą. Miał ochotę uraczyć się dzisiaj pomidorową, a że nie chciało mu się jej gotować, poprosił o to swoją ulubioną maskotkę, Donalda. Donald jednak był tylko maskotką. Nie potrafił gotować, prać, sprzątać, nawet mówić w ludzkim języku. Właściwie to w żadnym nie potrafił. Więc Zenek ugotował zupę osobiście. Nie lada wyzwanie dla leniwego gospodarza, ale cóż, skoro benzyna podrożała, a z dyni robi się straszydła na Halloween…
Wrzucił składniki do garczka i postawił go na gazie. Po ugotowaniu stwierdził, że pomidory to tak naprawdę zakamuflowana opcja ogórkowa. Komitet Przeciwników Wegetacji Lodówkowej postanowił działać.

Nie będą nas więcej żreć! Udajemy pomidory, panowie, i obrzydzamy ludziom jedzenie!

Z pomidorowej wyszła ogórkowa, a że Zenek miał uczulenie na ogórki, wylał zupę na ściany. Nerwowy był, zresztą i tak miał zamiar je pomalować.
Trzasnął drzwiami, wychodząc do restauracji na posiłek. Leniwemu facetowi po osiemdziesiątce trudno z burczeniem w brzuchu iść przez pół miasta do ulubionej restauracji w Hiltonie, więc postanowił, że pożyczy od kogoś rower. Tylko kto z przechodniów pożyczy rower nieznajomemu...
Nie zastanawiał się długo. Akurat przechodził obok kancelarii premiera, który zawsze jeździł na rowerze do pracy. Zerwał więc łańcuchy zabezpieczające przed kradzieżą jednym kłapnięciem szczęk, wsiadł na „górala” i w te pędy udał się do swojej ukochanej stołówki dla vipów.

Jednak w życiu Zenka nic nie było proste. Kilkoro Zakamuflowanych Oficerów Tajnej Służby Wolontariuszy Na Rzecz Kraju puściło się za złodziejem, by zlać go policyjnymi pałami w nieśmiertelnym, różowym kolorze. Zenek nie da się złapać! O nie! Nie po to całą noc spał, żeby teraz najlepsze marchewki rosły na placu Pigalle.
Ani się obejrzał, a już pędził przez smerfowy las. Minął klakiera, który udawał, że jest psem, Gargamela w damskich ciuszkach od Prady, a potem jeszcze Hogatę z kałasznikowem wymierzonym w samo serce afrykańskiej dżungli. Dojechawszy do wioski Smerfów, porzucił rower, stwierdzając, że wcale nie zgubił ścigających go wolontariuszy. Postanowił więc odeprzeć atak w najskuteczniejszy ze sposobów.
– Panowie! Nie jestem złodziejem! To wszystko dla was! Dla Polaków! Przysięgam! Ja tylko pociągnął!
Zakamuflowani oficerowie stanęli jak wryci, drapiąc się z niepewnością po kaskach z łupin orzecha.
– Hmm. Ok, jak dla narodu, to spoko, stary. Rozumiemy, rower jest twój, a piwnicę posprzątamy najpóźniej na święta.
Oficerowie odeszli, po drodze zgarniając Gargamela, na którego chyba mieli ochotę. Zenek odetchnął z ulgą.
– Uff, wystarczy jedna bzdura powiedziana donośnym, pewnym głosem i można wszystko.
Wtem spojrzał w górę, wysoko zadzierając głowę. Nad nim stał olbrzymi Smerf, na jakieś dwadzieścia metrów wysokości.
– O jeju! Dlaczego ty jesteś taki duży? Przecież Smerfy z bajek nie są duże!
– Nie obrażaj mnie. Nie jestem żadnym Smerfem. Jestem zakamuflowaną opcją muminkową.
– Aha, to wszystko wyjaśnia. Ja jestem zakamuflowaną opcją młodzieńczą. Znaczy taki, co tylko udaje emeryta, a tak naprawdę może pracować jeszcze pięćdziesiąt lat.
– No ta... słyszałem o was. Podobno jesteście z innej planety?
– Nie. Z innej galaktyki. Ale nie mów nikomu, bo nas ktoś zdemaskuje i będziemy musieli iść do pracy.
– Jasne. Ok, muszę spadać, mam jeszcze kupę ulotek do rozdania i trochę szyb do wymycia na rondzie. Bujaj się.
– No, na razie, kutasie. Pa.

Zenek przypomniał sobie, że przecież jechał do Hiltona na zupę pomidorową, zanim zaczęli go gonić wolontariusze. Był strasznie głodny, a teraz, z tego lasu do Hiltona pewnie daleko. Postanowił więc zjeść coś na miejscu.
W dali zobaczył smerfetkę oblizującą nos kaczora.
– Taaak. To zjem.
Ostrożnie zakradł się od tyłu i rzucił na biedną smerfetkę. Zanim spostrzegła, co się dzieje, jej oba buty już wylądowały w żołądku Zenka.
Emeryt najedzony, emeryt niewkurwiony.
Po powrocie do domu nie mógł spać.
Tyle się dziś wydarzyło. Elvis nie żyje. Perfumy śmierdzą. Kanalizację odetkali. Sąsiad już nie jest facetem, a jego żona nigdy nie była kobietą.
No i ta ogórkowa… "Oż kurwa, miałem jechać na pomidorową!".
Zerwał się z łóżka i zbiegł na dół po schodach. Stanął przed klatką bloku z niekłamanym wzruszeniem.
Och, jak dobrze, że przenieśli kancelarię premiera pod sam blok. Porwał nowiutki rower. Wolontariuszom od razu krzyknął, że to dla rodaków, więc nie próbowali go ścigać.

Pomidorowa smakowała jak nigdy.
Smerfy dopadła grypa. Gargamel chce do mamusi. Smerfetka nie liże już Kaczora, bo ciągle stoi w kolejce po nowe buciki przy okolicznym kościele. Mgła opadła na Gotham city. Batman poszedł na grzyby. Dziś znów ktoś zginie.
Jak pięknie jest na świecie, gdy pada deszcz dolarów.


Zenek zerwał się z łóżka.
Rozglądnął się po swojej sypialni urządzonej w najlepszym stylu z możliwych.
– Ufff, jak dobrze, że to był tylko sen.
Zenek z racji, że miał sentyment do postaci z dzieciństwa, które znał z codziennych dobranocek, bardzo często o nich śnił. A że to nie był człowiek banalny, a zdecydowanie szalony, jego sny nie należały do sensownych i zrozumiałych.
Wyglądnął przez okno, by upewnić się, że na pewno nadal jest w swoim realnym świecie.
Kancelaria premiera wcale nie stała przed jego domem, stał za to klasyczny Jaguar S-type, duma Zenka.
Wybiegł z domu i popędził przed siebie, by sprawdzić czy aby na pewno w pobliżu nie ma lasu Smerfów. Pobiegł w jedną, potem drugą, trzecią i w końcu czwarta stronę świata. W każdą po pięćdziesiąt kilometrów przed siebie, na wszelki wypadek.
Nie znalazł lasu Smerfów, ani żadnego znaku, że sen mógłby być rzeczywistością.
Wrócił do swojego łóżka i uśmiechnął się do siebie.
– Smerfów nie ma. Ale też jest zajebiście – rzekł sobie patrząc w sufit, na którym namalował sobie kiedyś Panoramę Racławicką w oryginalnych kolorach i rozmiarach.
Ołówkiem.
Ostatnio zmieniony 14 maja 2012, 11:08 przez Anonymous, łącznie zmieniany 2 razy.
"Nie głaskało mnie życie po głowie,
nie pijałem ptasiego mleka -
no i dobrze, no i na zdrowie:
tak wyrasta się na człowieka..."


W. Broniewski - "Mannlicher"

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: NONSENSOPEDIA - opowiadanie konkursowe

#2 Post autor: skaranie boskie » 09 kwie 2012, 16:24

Czytałem jako pierwszy, więc może jako pierwszy się odniosę.
Dla mnie bomba!
Takiego steku bzdur w jednym kawałku nie widziałem od bardzo dawna.
I o to przecież chodziło.
Nie rozkminiam szczegółów, nie chcąc psuć zabawy Miladorze. ;)

:beer: :beer: :beer:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: NONSENSOPEDIA - opowiadanie konkursowe

#3 Post autor: Miladora » 10 kwie 2012, 0:26

To wcale nie są bzdury. To jest cudowne. :cha:

No, Sede, powinieneś więcej prozy pisać. :D

:ok:
skaranie boskie pisze:Nie rozkminiam szczegółów, nie chcąc psuć zabawy Miladorze. ;)
Ty, Skaraniek, to się nazywa spychologia stosowana. :cha:

Seduś - masz pchły interpunkcyjne, ale nie będę taka dobra i przelecę Ci szlafmycą o jutrzejszej porze lada dzień, kiedy smurfy przestaną bruździć, bo moje niewieczne pióro łabędzie zmartwychwstaje dopiero wtedy, gdy dzwony biją, chociaż czasem na wieczne nigdy odpoczywanie, gdyż Morze Martwe jest podobno tak zasolone, że ani krztyny nie da się dopieprzyć w celu zrównania ph do pionu i poziomu na wysokościach glorii, a także w celu zbilansowania pływów nocnych na urząd ministra od zagwożdżenia inicjatyw ad acta, czego jak dobry Bóg nie pozwoli dostąpimy rychło w czas.

:crach:
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

Sede Vacante
Posty: 3258
Rejestracja: 27 sty 2013, 23:52
Lokalizacja: Dębica

Re: NONSENSOPEDIA - opowiadanie konkursowe

#4 Post autor: Sede Vacante » 10 kwie 2012, 8:39

O jeju, zastanawiam się Miladorko, czy przez grzeczność napisać"Tak, jasne", czy może wprost "Znaczy że jak?"
:)

Chyba nie do końca zrozumiałem ostatnie zdanie :myśli:
Ale generalnie chyba ci się podobało;)
A co do pisania prozy, wiesz, po prostu nie mam ani krzty motywacji. Pisze większość swego życia, a nigdy nie udało mi się nic wydać. Próbuję, jasne, ale widzisz, myślę sobie, że nie mam siły pisać niczego nowego, zaczynać nowych gatunków, gdy i tak to wszystko skończy w szufladzie (Czy to zabrzmiało, jak frustracja, żałosne narzekanie niespełnionego "połety"? :myśli: Mam nadzieję, że nie;P)
Czasem bawię się z prozą. Pierwsza książka poszła w necie, druga nie dokończona "leży" na pulpicie, kilka krótkich szkiców, tekstów w rodzaju jakiegoś dzielenia się myślami, ale jakoś nie widzę sensu na poważnie zaczynać nowej przygody, aczkolwiek dziękuję;)
"Nie głaskało mnie życie po głowie,
nie pijałem ptasiego mleka -
no i dobrze, no i na zdrowie:
tak wyrasta się na człowieka..."


W. Broniewski - "Mannlicher"

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: NONSENSOPEDIA - opowiadanie konkursowe

#5 Post autor: Miladora » 10 kwie 2012, 11:59

Sede Vacante pisze:Ale generalnie chyba ci się podobało;)
Przecież napisałam - "To jest cudowne". :cha:

A ponieważ miałam do czynienia z nonsensem, więc pobawiłam się w zupełnie nonsensowny komentarz. :D

Sede - mnie chodziło o to, że mógłbyś zacząć pisać krótkie opowiadania. Tak dla wprawy i przyjemności.
Ja mam ich pełną szufladę i być może wydam w końcu, tylko wydawczyni, która jest ilustratorką jednocześnie, i której się podobają te teksty, nie ma czasu na wykonanie rysunków, więc czekam cierpliwie i na razie piszę wiersze. ;)

Miłego dnia :beer:
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

MARCEPAN
Posty: 211
Rejestracja: 20 mar 2012, 19:26
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Re: NONSENSOPEDIA - opowiadanie konkursowe

#6 Post autor: MARCEPAN » 10 kwie 2012, 14:22

Faktycznie, bezsens całkowity :) Ale jakże zabawny!

"Batman poszedł na grzyby. Dziś znów ktoś zginie." - a to wcale nie jest takie bez sensu.
Optymista twierdzi, że żyjemy w najdoskonalszym ze światów. Pesymista obawia się, że to może być prawda.

http://www.krristoff.com/ - zapraszam na stronę fotograficzną kuzyna.

Sede Vacante
Posty: 3258
Rejestracja: 27 sty 2013, 23:52
Lokalizacja: Dębica

Re: NONSENSOPEDIA - opowiadanie konkursowe

#7 Post autor: Sede Vacante » 10 kwie 2012, 22:49

Miladorko, mimo wszystko nie mam motywacji jakoś, zwłaszcza, że chyba chodzi ci o jakieś poważniejsze tematy i styl, a kto wie (ja sam na pewno nie) czy sprawdziłbym się poza nonensem w opowiadaniach.
Propozycja nie jest zła, wyzwanie jakieś, owszem, dziękuję, ale na razie skupię się chyba na wierszach, a jeśli w końcu uda się coś wydać, wtedy i motywacja się pojawi;)

Marcepan - dziękuję;)
"Nie głaskało mnie życie po głowie,
nie pijałem ptasiego mleka -
no i dobrze, no i na zdrowie:
tak wyrasta się na człowieka..."


W. Broniewski - "Mannlicher"

Awatar użytkownika
iTuiTam
Posty: 2280
Rejestracja: 18 lut 2012, 5:35

Re: NONSENSOPEDIA - opowiadanie konkursowe

#8 Post autor: iTuiTam » 11 kwie 2012, 3:53

eee tam, się nie bawię, miał być nonsens :wstyd:
a tu znowu puenta uderza sensem :)

A tak na poważnie całkiem, to fajnie Ci się napisało.
congratulować pozostaje
:rosa:

serdecznie
iTuiTam
stajemy się szeptem...
szeptem...
szeptem
iTuiTam@osme-pietro.pl

Sede Vacante
Posty: 3258
Rejestracja: 27 sty 2013, 23:52
Lokalizacja: Dębica

Re: NONSENSOPEDIA - opowiadanie konkursowe

#9 Post autor: Sede Vacante » 11 kwie 2012, 9:19

Dziękuję, ale kurcze, czekam na wasze opowiadania, tez chcę poczytać, a tu jeszcze żądnego nie widzę :((

No to zamieszczajcie bracia i siostry, zamieszczajcie :tan:
"Nie głaskało mnie życie po głowie,
nie pijałem ptasiego mleka -
no i dobrze, no i na zdrowie:
tak wyrasta się na człowieka..."


W. Broniewski - "Mannlicher"

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: NONSENSOPEDIA - opowiadanie konkursowe

#10 Post autor: Miladora » 12 kwie 2012, 17:01

Sede Vacante pisze:No to zamieszczajcie bracia i siostry, zamieszczajcie :tan:
Na razie to ja zamieszczę Twój tekst z korektą, Sede. :)
I możesz wtedy go poprawić.
Znaczki znasz - (,) = przecinek itp. () = spacja do dodania.

Depresja kornika

Zenek rozglądnął się nerwowo po kuchni. Wszystkie ściany pochlapane tą cholerną zupą.
Miał ochotę dziś uraczyć się pomidorową, a że nie chciało mu się jej gotować, poprosił o to swoją ulubioną maskotkę, Donalda. Donald jednak był tylko maskotką. Nie potrafił gotować, prać, sprzątać, nawet mówić w ludzkim języku. Właściwie to w żadnym nie potrafił.
Więc Zenek ugotował zupę osobiście. Nie lada wyzwanie dla leniwego gospodarza, ale cóż, skoro benzyna podrożała, a z dyni robi się straszydła na Halloveen…
Wrzucił składniki do garczka i postawił go na gazie. Po ugotowaniu stwierdził, że pomidory to tak naprawdę zakamuflowana opcja ogórkowa. Komitet Przeciwników Wegetacji Lodówkowej postanowił działać.

Nie będą nas więcej żreć! Udajemy pomidory(,) panowie(,) i obrzydzamy ludziom jedzenie!

Z pomidorowej wyszła ogórkowa, a że Zenek miał uczulenie na ogórki, wylał zupę na ściany.
Nerwowy był, zresztą i tak miał zamiar je pomalować.

Trzasnął drzwiami(,) wychodząc do restauracji na posiłek.
Leniwemu facetowi po osiemdziesiątce trudno z burczeniem w brzuchu iść przez pół miasta do ulubionej restauracji w Hiltonie, więc postanowił, że pożyczy od kogoś rower. Tylko kto z przechodniów pożyczy rower nieznajomemu(...)
Nie zastanawiał się długo. Akurat przechodził obok kancelarii premiera, który zawsze jeździł na rowerze do pracy. Zerwał więc łańcuchy zabezpieczające przed kradzieżą jednym kłapnięciem szczęk, wsiadł na „górala” i w te pędy udał się do swojej ukochanej stołówki dla vipów.

Jednak w życiu Zenka nic nie jest proste. Kilkoro Zakamuflowanych Oficerów Tajnej Służby Wolontariuszy Na Rzecz Kraju puściło się za złodziejem, by zlać go policyjnymi pałami w nieśmiertelnym, różowym kolorze.
Zenek nie da się złapać! O nie! Nie po to całą noc spał, żeby teraz najlepsze marchewki rosły na placu Pigalle.
Ani się obejrzał(,) a już pędził przez smerfowy las.
Minął klakiera, który udawał, że jest psem, Gargamela w damskich ciuszkach od Prady, a potem jeszcze Hogatę z kałasznikowem wymierzonym w samo serce afrykańskiej dżungli.
Dojechawszy do wioski smerfów(,) porzucił rower(,) stwierdzając, że wcale nie zgubił ścigających go wolontariuszy. Postanowił więc odeprzeć atak w najskuteczniejszy ze sposobów.
- Panowie! Nie jestem złodziejem! To wszystko dla was! Dla Polaków! Przysięgam! Ja tylko pociągnął!
Zakamuflowani oficerowie stanęli jak wryci(,) drapiąc się z niepewnością po kaskach z łupin orzecha.
- Hmm. Ok, jak dla narodu, to spoko(,) stary. Rozumiemy, rower jest twój, a piwnicę posprzątamy najpóźniej na święta.
Oficerowie odeszli(,) po drodze zgarniając Gargamela, na którego chyba mieli ochotę.
Zenek odetchnął z ulgą.
-()Ufff, wystarczy jedna bzdura powiedziana donośnym, pewnym głosem i można wszystko.
Wtem spojrzał w górę, wysoko zadzierając głowę. Nad nim sta(ł) olbrzymi Smerf, na jakieś (dwadzieścia) metrów wysokości.
- O jeju! Dlaczego ty jesteś taki duży? Przecież Smerfy z bajek nie są duże!
- Nie obrażaj mnie. Nie jestem żadnym Smerfem. Jestem zakamuflowaną opcją muminkową.
-()A(h)a, to wszystko wyjaśnia. Ja jestem zakamuflowaną opcją młodzieńczą. Znaczy taki(,) co tylko udaje emeryta, a tak naprawdę może pracować jeszcze (pięćdziesiąt) lat.
-()No ta(...) słyszałem o was. Podobno jesteście z innej planety?
- Nie. Z innej galaktyki. Ale nie mów nikomu, bo nas ktoś zdemaskuje i będziemy musieli iść do pracy.
-()Jasne. Ok, musz(ę) spadać, mam jeszcze kupę ulotek do rozdania i trochę szyb do wymycia na rondzie. Bujaj się.
-()No, na razie(,) kutasie. Pa.

Zenek przypomniał sobie, że przecież jechał do Hiltona na zupę pomidorową, zanim zaczęli go gonić wolontariusze. Był strasznie głodny, a teraz, z tego lasu do Hiltona pewnie daleko. Postanowił więc zjeść coś na miejscu.
W dali zobaczył smerfetkę oblizującą nos kaczora.
(-) Taaak. To zjem.
Ostrożnie zakradł się od tyłu i rzucił na biedn(ą) smerfetkę. Zanim spostrzegła(,) co się dzieje, jej oba buty już wylądowały w żołądku Zenka.
Emeryt najedzony, emeryt (niewkurwiony).

Po powrocie do domu nie mógł spać.
Tyle się dziś wydarzyło. Elvis nie żyje. Perfumy śmierdzą. Kanalizację odetkali. Sąsiad już nie jest facetem, a jego żona nigdy nie była kobietą.
No i ta ogórkowa… (")O(ż) kurwa, miałem jechać na pomidorową!(")(.)

Zerwał się z łóżka i zbiegł na dół po schodach.
Stanął przed klatką bloku z niekłamanym wzruszeniem.
Och, jak dobrze, że przenieśli kancelarię premiera pod sam blok.
Porwał nowiutki rower. Wolontariuszom od razu krzyknął, że to dla rodaków, więc nie próbowali go ścigać.

Pomidorowa smakowała jak nigdy.
Smerfy dopadła grypa.
Gargamel chce do mamusi.
Smerfetka nie liże już Kaczora, bo ciągle stoi w kolejce po nowe buciki przy okolicznym kościele.
Mgła opadła na Gotham city.
Batman poszedł na grzyby. Dziś znów ktoś zginie.
Jak pięknie jest na świecie, gdy pada deszcz dolarów.

Niewiele tego było. :)
A poprawa polega tylko na tym, że usuniesz nawiasy. ;)

:beer:
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”