Smutki i radości - część druga.

Dłuższe utwory prozatorskie publikowane w odcinkach

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
stary krab
Posty: 560
Rejestracja: 01 lis 2011, 14:55

Smutki i radości - część druga.

#1 Post autor: stary krab » 06 maja 2012, 13:53

Podróż do Nowego Sącza była sporym wydarzeniem. Pociągiem nie jeździło się dla kaprysu. Większość rówieśników mogła się pochwalić najwyżej znajomością drogi do Limanowej czy Tymbarku. Ja dotąd nawet w Tymbarku nie byłem, za to chodziłem pieszo do Słopnic i na odpust w Pasierbcu. A teraz pociągiem do Sącza! Ileż to atrakcji w podróży, ile widoków za oknem. Jakże podniecić może widok zmieniającego się krajobrazu. Z okna pędzącego po wysokim nasypie pociągu możesz zobaczyć umorusaną twarz maszynisty, kiedy lokomotywa wychyla się w twoją stronę, lecz kiedy odchodzi w przeciwną, to się jej tylko po kłębach dymu domyśleć można. Patrząc wstecz, widać czasem panoramę po drugiej stronie torowiska, to znów z innej perspektywy widoki, które już minęliśmy. Wijący się jak zaskroniec gościniec na Jabłońcu, domy i kapliczki, wysoko na horyzoncie prawie - kościół w Kaninie, który z bliska zobaczyłem dopiero później, podróżując z tatą pieszo. Po przeciwnej stronie, coraz w innej perspektywie góry pasma łososińskiego: Dzielec, Sałasz, Jaworz, dalej kamieniołomy w Klęczanach, wreszcie w Marcinkowicach - Dunajec.

Teraz on mnie frapował najbardziej, podglądałem go od strony lewego brzegu, aż wreszcie przejechałem nad nim po żelaznym moście. Szmaragdowe wody z opowiadanych przez matkę i stryja Franciszka bajek, ukazały mi się w całej krasie. Jeśli dodam, że z okien wagonu podziwiać można było na wysokiej skarpie Zamek Królewski - Nowy Sącz staje się dla dziecka miastem zjawiskowym. Matka poinformowała mnie, że Zamek zbudował król Kazimierz Wielki i gościł na nim węgierskich monarchów. Niszczony był w czasie potopu szwedzkiego, podupadł też w czasie pobytu wojsk austriackich. Po konserwacji, w 1938 roku uruchomiono w jego murach Muzeum Ziemi Sądeckiej. Mama nie zdążyła mi tego muzeum pokazać, już w 1945 roku zamek został wysadzony.

Wysiadaliśmy na przystanku Nowy Sącz miasto, skąd na ulicę Długosza bliżej było niż z dworca głównego. Po oddaniu biletów w bramce kontrolnej szło się pod górkę obok wybrukowanej jezdni. Krótki paciorek w kościele „dla młodzieży szkolnej”, jak o nim mama mówiła, i jak najszybciej do poczekalni u lekarza. Mimo iż gwar oraz ruch w mieście interesowały mnie bardzo, dopiero po wizycie szliśmy na miasto. Poznałem piękny rynek z ratuszem pośrodku, kolejne kościoły - farny, wreszcie kolejowy. Tu największe wrażenie zrobiły na mnie kolorowe witraże. Z jednej strony ołtarza pociąg osobowy wjeżdża w tunel, z drugiej parowóz resztę składu z tunelu wyciąga. (Tunelem w Ptaszkowej przejechałem dopiero jako sezonowy likwidator, szacujący szkody powodziowe wyrządzone przez rzekę Białą w okolicach Grybowa). Poznałem też uroki maślanego rynku, gdzie mama spotkała znajomą z panieńskich lat Rusinkę i nagadać się nie mogły. Wreszcie, zaprowadzony do fotoplastykonu, po raz pierwszy zobaczyłem plaże i rosnące na nich palmy. Było później o czym opowiadać w szkole.

W poczekalni u lekarza poznałem Bolka Kosiarskiego ze Starej Wsi, z którym później uczyłem się w liceum w Sowlinach, a po latach spotkałem na pierwszym jubileuszowym zjeździe absolwentów. Jego także skutecznie wyleczył doktor Kuśnierczyk i chociaż głos po operacji miał trochę nosowy, był najlepszym uczniem w klasie,a na wspomnianym spotkaniu deklamował z pamięci Horacego. Wspominam go miło, podobnie jak najlepszego ucznia z podstawówki - Staszka Musiała z Dzielca. Ja miałem same bardzo dobre oceny tylko na świadectwie z trzeciej kasy, Stasiu - zawsze. Odszedł do małego seminarium w Nowym Sączu już po szóstej klasie. Studiował w Krakowie, Warszawie, Rzymie i Monachium, później jako myśliciel - jezuita doradzał Janowi Pawłowi II w procesach pojednania chrześcijaństwa z judaizmem. Przez tę część hierarchów w Polsce, która najgłębiej ma zakodowane, że to Żydzi ukrzyżowali Chrystusa, był mocno krytykowany. A teraz jego imię nosi jedna z prestiżowych nagród.

Do lekarza jeździło się wcześnie rano, wrócić można zaś było pociągiem popołudniowym albo dopiero wieczornym. Gdy było więcej czasu, oglądaliśmy wystawy, wstępowali tu i tam, czasem nawet do matki chrzestnej, cioci Jagusi. Niekiedy zaś szliśmy pieszo do Zawady, odwiedzić babcię i dziadka. Przy ich domu rosła wysoka topola, którą widać było z daleka.
Jeździliśmy też w czerwcu na Piotra i w lipcu na Anny. Zwykle, jeśli na dziadkowe imieniny jechała mama z siostrą Wisią, później także z małym Edziem, to na Anny mnie tato zabierał. Na całą niedzielę. Jakaż to była frajda, ile radości. I ciekawostek bez liku. A to kręte schody na strych pełen tajemnic, a to studnia na korbę z wiadrem na łańcuchu, dziadkowe ule w sadzie, wiśnie i czereśnie, czerwone porzeczki i agrest, maliny za stodołą, a bób na zagonie z ziemniakami. Spacerom ojca z dziadkiem po polu i ogrodzie nie było końca, a ich gospodarskie i pszczelarskie dysputy bywały niezmiernie frapujące. Nie brakowało też rówieśników do zabawy, po południu do Sułkowskich przychodziły dzieci sióstr dziadkowych albo mnie ciotki zabierały na spacer do Bałuszyńskich i Knapików. Z rewizytą przyjeżdżali do nas, czasem w kilka osób, na łososiński odpust w Matki Boskiej Zielnej. Ale to już jest temat do osobnego wspominanie.


Tarnów, 6 maja 2012 roku.
Nowy Sącz. Zamek Jagiellonów.JPG
Zamek - widok od starego mostu heleńskiego. (Wikipedia).
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Ostatnio zmieniony 08 maja 2012, 9:53 przez stary krab, łącznie zmieniany 9 razy.

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: Smutki i radości - część druga.

#2 Post autor: Miladora » 07 maja 2012, 11:53

Z przyjemnością czytam Twoje wspominki, Krabuniu. :)
I zachęcam do kontynuacji.

Niedużo uwag: ;)

- Podróż do Nowego Sącza była wydarzeniem. - dopełniłabym "była sporym wydarzeniem".

- Z okna pędzącego po wysokim nasypie pociągu obserwujesz jak lokomotywa wychyla się, że umorusaną twarz maszynisty możesz zobaczyć, to znów odchodzi w przeciwną, że się jej tylko po kłębach dymu domyśleć można. - przeszłabym na inną narrację:
- Z okna pędzącego po wysokim nasypie pociągu obserwować można było, jak lokomotywa wychyla się w taki sposób, że daje się zobaczyć umorusaną twarz maszynisty, raz ukazującą się, a raz znikającą w kłębach parowozowego dymu.

- Patrząc wstecz(,) widać czasem panoramę

- Po przeciwnej stronie, co raz w innej perspektywie - coraz w innej

- przez matkę i stryja Franciszka bajek(,) ukazały mi się w całej krasie.

- Wreszcie(,) zaprowadzony do fotoplastykonu(,) po raz pierwszy zobaczyłem plaże - oddzieliłabym przecinkami

- Jago także skutecznie - jego

- był najlepszym uczniem (w szkole)(,) a na wspomnianym spotkaniu - uzupełniłabym ze względu na powt. poniżej
- podobnie jak najlepszego ucznia z podstawówki

- że to żydzi ukrzyżowali Chrystusa - Żydzi

- maliny za stodołą(,) a bób na zagonie

- nie było końca, a ich gospodarskie i pszczelarskie dysputy były zawsze - bywały zawsze

- dzieci sióstr dziadkowych, albo mnie ciotki - bez przecinka, bo to nie jest wtrącenie

Zaletą takich opowiadań jest to, że zaczyna się przypominać własne dzieciństwo. :)
Może kiedyś też spróbuję je opisać.

Dobrego, Krabuniu :vino:
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

stary krab
Posty: 560
Rejestracja: 01 lis 2011, 14:55

Re: Smutki i radości - część druga.

#3 Post autor: stary krab » 07 maja 2012, 14:42

Miladora pisze:- Z okna pędzącego po wysokim nasypie pociągu obserwujesz jak lokomotywa wychyla się, że umorusaną twarz maszynisty możesz zobaczyć, to znów odchodzi w przeciwną, że się jej tylko po kłębach dymu domyśleć można. - przeszłabym na inną narrację:
- Z okna pędzącego po wysokim nasypie pociągu obserwować można było, jak lokomotywa wychyla się w taki sposób, że daje się zobaczyć umorusaną twarz maszynisty, raz ukazującą się, a raz znikającą w kłębach parowozowego dymu.
Wybrałem jeszcze inną wersję zapisu:

Kod: Zaznacz cały

Z okna pędzącego po wysokim nasypie pociągu możesz zobaczyć umorusaną twarz maszynisty, kiedy lokomotywa wychyla się w twoją stronę, lecz kiedy odchodzi w przeciwną, to się jej tylko po kłębach dymu domyśleć można.
Może tak zostać? :myśli:

Nie wiem Miloda jak Ci dziękować. Oczywiście serdecznie i bardzo. Ale to jeszcze za mało. A z tymi przecinkami... Zaczynam ich teraz skąpić nawet tam, gdzie obowiązkowo być powinny. :(

Na marginesie:
Zmieniłem żyda na Żyda, ale nie jestem do końca przekonany. Wielką literą piszemy, gdy chodzi o narodowość. Jeśli o wyznanie, to małą. Uczniowie Jezusa, sami będąc Żydami i żydami, nie dostrzegali chyba takich niuansów. Faryzeusze zaś mogli siebie uważać za "prawdziwych żydów", Jezusa zaś najprawdopodobniej za sekciarza.
A Polacy? Najczęściej jest im obojętne (nie uogulniam rzecz jasna) z jakiej racji nienawidzą, na wszelki wypadek nienawidzą i za narodowość i za wyznanie.

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: Smutki i radości - część druga.

#4 Post autor: Miladora » 07 maja 2012, 16:08

stary krab pisze:Z okna pędzącego po wysokim nasypie pociągu możesz zobaczyć umorusaną twarz
Mnie chodzi o to, że to inny sposób narracji - jedyne takie zdanie w drugiej osobie, co nie brzmi zbyt spójnie z pozostałymi. ;)
stary krab pisze:Zmieniłem żyda na Żyda, ale nie jestem do końca przekonany. Wielką literą piszemy, gdy chodzi o narodowość. Jeśli o wyznanie, to małą.
Nie do końca, Krabuniu. ;)
Wyznanie żydowskie to co innego niż "żydzi". Mała litera stosowana jest u nas w określeniach typu pejoratywnego: Ty żydzie. Tak niektórzy mówią, chcąc podkreślić pewne ujemne cechy, jak chytrość, oszukiwanie, zdzieranie skóry z kogoś, fałsz itp.
Pochodzi to z czasów, gdy Żyd kojarzył się z handlem, kramarstwem, szynkarstwem.
Co do mnie - nigdy nie podobało mi się takie przypisywanie cech jakiemuś narodowi, chociaż niestety przeżyłam przykre doświadczenia, gdy ktoś właśnie proweniencji żydowskiej oszukiwał i okradał przez wiele lat mnie i moją rodzinę.

Natomiast Jezus został ukrzyżowany przez swoich współbratymców - Żydów.
Gdyby był Polakiem, nie napisałbyś, że przez polaków, prawda?
Chociaż też może się kojarzyć z wyznaniem, skoro Polska to nadal w większości kraj katolicki.
Zresztą sam wiesz, jak mało potrzeba do ukrzyżowania.

:vino:
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

stary krab
Posty: 560
Rejestracja: 01 lis 2011, 14:55

Re: Smutki i radości - część druga.

#5 Post autor: stary krab » 07 maja 2012, 17:51

Miladora pisze:Mnie chodzi o to, że to inny sposób narracji - jedyne takie zdanie w drugiej osobie, co nie brzmi zbyt spójnie z pozostałymi.
Postaram się wyeliminować tę drugą osobę, choć pisząc, uważałem to za urozmaicenie tekstu. Myślę że zdanie w formie bezosobowej będzie poprawniejsze w tym miejscu.
stary krab pisze:Zmieniłem żyda na Żyda, ale nie jestem do końca przekonany. Wielką literą piszemy, gdy chodzi o narodowość. Jeśli o wyznanie, to małą.
Miladora pisze:
Nie do końca, Krabuniu. ;)
Gdyby był Polakiem, nie napisałbyś, że przez polaków, prawda?
Nie ma sensu w tym miejscu tematu rozwijać. Napisałem dużą literą, choć pamiętam jeszcze ze szkoły: Żyd - Polak; żyd - katolik.
Stereotypy zaś przyziemne utrzymywały, iż Cyganem/cyganem jest ten, kto cygani (czyli kłamie), Żydem/żydem zaś ten, kto nie zdejmuje czapki przed figurą.

:smoker:

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: Smutki i radości - część druga.

#6 Post autor: Miladora » 07 maja 2012, 18:54

stary krab pisze:choć pamiętam jeszcze ze szkoły: Żyd - Polak; żyd - katolik.
No to w takim razie tu leży pies pogrzebany. :smoker:
Niestety, nie tylko w specyfice tamtych czasów, ale też w pewnej ignorancji i nietolerancji uczących Cię ludzi, Krabuniu.
Z pewnością dzisiaj już się tego w tym rozumieniu nie używa.
A na pewno nie w kontekście ukrzyżowania.

Ale zawsze jest dobrze móc porozmawiać na temat różnych wątpliwości. :vino:
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

stary krab
Posty: 560
Rejestracja: 01 lis 2011, 14:55

Re: Smutki i radości - część druga.

#7 Post autor: stary krab » 08 maja 2012, 8:30

Miladora pisze:Ale zawsze jest dobrze móc porozmawiać na temat różnych wątpliwości. :vino:
Rzecz jasna. Miło jest z Tobą korespondować. :rosa:

Kończę poprawki, zgrywam teksty na ósmym piętrze z tym, co szykuję do wydruku. Może całość zamieszczę jako blog?

:kofe:

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: Smutki i radości - część druga.

#8 Post autor: Miladora » 12 maja 2012, 0:27

Wkleiłam Ci, Krabuniu, tę pocztówkę z Zamkiem i usunęłam link na nią. :)
Jeżeli nie masz mi tego za złe.
Tak lepiej widać, a kliknięcie powiększa obraz. :rosa:
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

stary krab
Posty: 560
Rejestracja: 01 lis 2011, 14:55

Re: Smutki i radości - część druga.

#9 Post autor: stary krab » 12 maja 2012, 15:23

Miladora pisze:Wkleiłam Ci, Krabuniu, tę pocztówkę z Zamkiem, a kliknięcie powiększa obraz. :rosa:
Świetnie!
Stokrotne dzięki Miladora. :rosa: :rosa: :rosa:

Jagoda
Posty: 133
Rejestracja: 03 gru 2011, 21:46

Re: Smutki i radości - część druga.

#10 Post autor: Jagoda » 14 maja 2012, 21:01

.
Ostatnio zmieniony 10 lis 2012, 2:12 przez Jagoda, łącznie zmieniany 1 raz.

ODPOWIEDZ

Wróć do „CIĄG DALSZY NASTĄPI”