To postęp.
Trochę te dystychy rozpraszają, ale to rzecz gustu - ja wolę nieco spójniejsze formy.
O chwytaniu za serce już było, pozwól więc, że odpuszczę sobie nadmiar uniesień, raczej krytycznym okiem patrząc na wiersz.
Pierwszy wers przypomniał mi pewnego poetę z "Syzyfowych prac", który na potęgę płodził wiersze, jeśli nie o własnej śmierci to przynajmniej o własnym pogrzebie i (chyba w braku podobnego portalu) spisywał je w grubym brulionie. Przyznam, że twoje dystychy już choćby o tyle lepsze, że pozbawione błędów.
Ta metafora mi się podoba.Gloinnen pisze:Złym słowem po tętnicy.
Tu już jest gorzej.Gloinnen pisze:Lecz duch wciąż niespokojny ulecieć nie umiał.
Raczej nie powinno się zaczynać zdania od "lecz". Zresztą uważam, że wraz z następnym wersem powinny oba tworzyć zdanie podrzędnie złożone.
To co napisałem na początku. Rozbicie na dystychy utrudnia zarówno czytanie, jak i odbiór. Byłoby dobre w wierszu rewolucyjnym, do liryki jakoś mi nie pasuje.
Jak już to wszystko przeczytasz, to weź pod uwagę jeszcze jedno. Małpa może się mylić, bo tak naprawdę to ani w ząb nie zna się na poezji.



