a ja odczytuję chyba na dwa sposoby. Jeden odczyt - wcale nie miły i wcale nie dobry: dziecko urodzone wprawdzie, ale - właśnie: porzucone, podrzucone, czy wręcz - zabite zaraz po urodzeniu?
A ta pępowina zawiązana na czerwoną kokardkę, która miała wedlug wierzeń ludowych chronić wszystko - w tym i dziatwę - przed tak zwanym "urokiem", złym życzeniem i tak dalej, w "zestawieniu" z matką, która wszak nie jest w jednej osobie czarownicą - to daje do myślenia, jako o dziecku - ofierze? No i jakoś by się to trzymało logicznie z tym, co naskrybałam wyżej - dziecko "skazane" ... Wtedy wielce krótki byłby ten życiorys...
Uff, albo to tylko mije pokrętne ścieżki tak wiodą, Abi...
uśmiechy posyłam...
Ewa