zmrok zmienił krokiem jasność dnia
ścieżka się brukiem uśmiecha
na próżno szukać tu cieni
nocka poczęła już chuchać
sierpówki na lipach ścielą gniazda
w księżyca leniwie patrząc oczy
zła ciemność przyćmiona gwiazdą
brunatność chce z blaskiem toczyć
ciszą mroku spadają perły
nad ranem by zbudzić skauta
gołębie chodnikiem przeszły
osrane wrzeszczały auta
cholera przeklęte noce
galeria Picassa świtaniem
korona skrzydłami łopoce
na masce gówno zostanie

Wychodząc na przeciw wskazówkom Skaranka spróbowałem napisać wersję II
zmrok szarością się mieni
melodię zanucił puchacz
próżno szukać gdzieś cieni
nocka poczęła już chuchać
sierpówki stroszą pióra
pomiędzy skrzydła sen wkroczył
gwiazd wschodzących amfora
niebo poświatą przetoczy
po liściach spływają perły
nad ranem by zbudzić skauta
świtaniem na szybie przeschły
osrane wrzeszczały auta
tworzenia przeklęta noce
pędzla Picassa mazgaje
w koronie skrzydłem łopoce
gówno przylgnęło nie staje