W każdym razie pewien wydawca (skoro o nagłaśnianiu) na moje pytanie o szanse w konkursach, napisał, bym się nie przejmował konkursami, bo "są jakie są i rządzą się swoimi prawami".
Opowiedział w kilku zdaniach, że sekretariaty dwóch baaaaaaardzo prestiżowych, znanych konkursów literackich w Polsce zgłosiły się do niego po dosłanie kilku tomików poezji z jego wydawnictwa, ponieważ autorzy zakwalifikowali się do finału konkursu.
Wszystko niby w porządku, ale według wydawcy były to akurat konkursy, do których zgłaszać autorów mają prawo TYLKO I WYŁĄCZNIE wydawcy właśnie. Nikt inny.
No i Pan, który opowiedział mi historyjkę, stwierdził, że owszem, wysyłał tam swoich autorów - ale zupełnie innych. A tych, o których tomiki poproszono, "bo zakwalifikowali się do finału" w ogóle nie zgłaszał, nigdy.
Więc prosty wniosek - szacowna kapituła wybrała sobie "swoich ziomków" i sama ich zakwalifikowała do finału, mimo iż nie brali oni nawet udziału w konkursie. Potem tylko proces "dosłania kolejnych tomików" i werdykt gotowy.
Nie wiem jak zareagował wydawca. Ale tak to mniej więcej wygląda.
Nie wiem co to za konkursy, ale pisał o "czołowych polskich konkursach, bardzo znanych".
