jest prawdziwe, Patko, bo każdy się może pomylić. To ludzkie. A przyznać do pomyłki - już nie każdy i nie zawsze. No, chyba, że uczciwość jest głupia. To jestem.Patka pisze: Ewo, tłumaczenie, że zwykle komentujecie poezję, więc mogło wam się pomylić, jest po prostu głupie.
podstawówkę skończyłam w 1968 roku, więc mogłam zapomnieć, czego tam uczą na temat podmiotu lirycznego. To nie tłumaczenie, to delikatny sygnał, że się chyba zagalopowałaś w pryncypializmie.Patka pisze: Jeszcze bym zrozumiała, gdyby chodziło o rozróżnienie trudniejszych spraw literackich. Ale peel i narrator? (na marginesie: nie cierpię tego skrótu, peel, choć zawsze to mniej pisania) Tego się uczy w podstawówce.
pozwolę sobie, Patko, zauważyć, że to ja pisałam ten tekst, może jest do bani, ale jest mojego autorstwa, więc nie mogłam myśleć, że narratorem jest kat. Co myślał Skaranie - nie wiem.Patka pisze: Wasze komentarze zabrzmiały tak, jakbyście myśleli, że w tekście narratorem jest kat. A narrator nie jest pierwszoplanowy, tylko trzecioplanowy:
Piszesz, że studiujesz filologię polską i jesteś wyczulona na błędy, i że tłumaczenie, że ktoś się w zaaferowaniu czy chwilowym "zaćmieniu umysłowym" pomylił - jest głupie. To ja Tobie opowiem autentyczną historię, związaną ze szkółką, która się nazywa Uniwersytet Jagielloński i z tamtejszym wydziałem polonistyki. A Ty wyciągniesz z tego wnioski, jakie zechcesz:
Wyobraź sobie egzamin wstępny na polonistykę i kandydatkę, która wylosowała zestaw pytań egzaminacyjnych, usiadła sobie grzecznie, przeczytała pytania, na kartce przygotowała konspekt odpowiedzi. W swoim czasie zasiadła przed komisją egzaminacyjną w składzie: profesor, adiunkt z tytułem doktora i asystent - magister. Położyła kartkę z pytaniami na stole przed komisją i rozpoczęła referowanie. Odpowiedziała bardzo przyzwoicie na wszystkie trzy pytania, a jak skończyła - magister-asystent powiedział: proszę Pani, tylko, że w pytaniu było: literatura Oświecenia, a Pani omówiła literaturę Odrodzenia. Dziewczyna na moment zaniemówiła, a później powiedziała, że bardzo przeprasza, ale że chwilę temu zdawała egzamin z historii (kiedyś był obowiązkowy przy wstępnych na polonistykę) i tam miała do omówienia zagadnienia chronologicznie umiejscowione w Renesansie, więc się zasugerowała, ale zaraz może - bez przygotowania - odpowiedzieć na pytania o literaturę Oświecenia. Pan magister stwierdził, że to niemożliwe, ale wtedy włączył się do rozmowy profesor, który powiedział zwyczajnie: "spokojnie, Panie Kolego, nie tak pryncypialnie, bo nie ma potrzeby. I zdarza się, proszę Pani, że się człowiek zasugeruje, i wierzę, że Pani równie wyczerpująco by nam powiedziała o Oświeceniu, jak i i Odrodzeniu. Poprzestańmy więc na tym, że Pani jest dziś specjalistką od Renesansu. Jest bardzo dobrze".
Nie chcesz prowadzić wojen, Patko. Do wojen potrzeba więcej, niż jednej osoby, a ja jestem na wojny za stara, za duży mam dystans do życia, a przede wszystkim do tego, co piszę dla zabawy. Mogłam zostawić Twój wpis z pozycji ex cathedra bez odpowiedzi, ale ciągle jeszcze nie odzwyczaiłam się od szanowania rozmówcy. I niech tak zostanie.
Pozdrawiam serdecznie.
Ewa