#22
Post
autor: smak imbiru » 31 sie 2013, 9:39
Nilmo,
ja sobie bardzo cenię wszelką krytykę, co zresztą wyraziłam i raz jeszcze dziękuję.
Natomiast nie zamierzam stawać do wyścigu o literackie zaistnienie. Piszę dla przyjemności i tak pozostanie, a frajdę sprawia mi publikowanie w takich miejscach jak to i ani mi się śni latać z moją pisaniną po wydawcach oraz dobijać się o publikacje.
I uwierz, że odporności na niepowodzenia u mnie co niemiara, ale to i tak w tym kontekście jest bez znaczenia.
Alku, to sprawa trochę bardziej skomplikowana, niż wydaje się na pierwszy rzut oka.
Ten tekst nie jest w żaden sposób interwencyjny, takich napisano setki – potępiających, z wykrzyknikami, ociekających potępieniem i w różnych językach.
Przy kwestii zbrodni honorowych ścierają się różne kwestie społeczne, religijne, prawne, kulturowe.
Stosunkowo najjaśniejsza jest kwestia prawna: nie istnieje chyba na świecie kodeks prawny, który sankcjonowałby zbrodnię zabójstwa. To czyn naganny prawnie w każdym państwie. Rzecz oczywista.
Ale gdy zaczynamy rozważać kwestię w kategoriach kulturowości okazuje się, że do głosu dochodzi relatywizm .
Otóż, znamy społeczeństwa, które odwróciły system moralny; to, co dla nas mieści się w kategorii „dobra” dla nich staje się obojętne, to co dla nas naganne i nieludzkie – dla nich bywa oczywiste i normalne. Mówię o plemieniu Ików, opisanym w książce Colina M. Turnbulla „Ikowie ludzie gór”.
Ikowie doskonale funkcjonowali w odwróconym systemie etycznym, wymuszonym przez zepchniecie plemienia z terenów urodzajnych i osadzeniu na górzystym, nieprzyjaznym terenie. Owa przenicowana obyczajowość była w tym przypadku niczym innym, jak obroną przed wyginięciem, zapewniającym przetrwanie najsilniejszym jednostkom, mogącym płodzić równie silne potomstwo.
Gdzieś po obrzeżach umysłu snują mi się niejakie podobieństwa islamu z Ikami, zwłaszcza w kontekście religijno – etycznym. Dla muzułmanina religia i codzienność to jedno. Podkreślam, codzienność. Dotyczy to całej sfery życia, począwszy od ubioru, zakrywającego konkretne części ciała, a skończywszy na istniejącym w umyśle modelu czci i honoru. Właśnie nang i namus, zupełnie niezrozumiałych dla kultury europejskiej.
Święcie oburzamy się, że islam ubiera kobiety w burki i każe im zasłaniać twarze. A dlaczego? Nie z innego powodu, jak tego, że europejkom nikt twarzy nie każe zakrywać. Ach, cóż za wyzwolenie, a tamte biedne, uciemiężone. Nie do końca. Niektóre kobiety owych nakazów nienawidzą, inne z duma obnoszą swój symbol przynależności do konkretnej kultury. I chcą go nosić, a demokracja upiera się, by je ściągnać.
Islam nie chce demokracji. Islam dawał sobie doskonale radę, zanim demokracja wygrzebała się z powijaków. Islam broni swojej kultury przed i sytemu etycznego przed innymi wpływami, bo ten własnie system pozwała im zachować jedność i zapewnia oparcie.
Pomyślmy: czy na pewno jest zły system propagujący skromność, chroniący rodzinę a w końcu intymność seksualną? Czy zły jest system, w którym szanuje się ludzi starych, otacza ich opieką? Czy zły jest system, w którym mężczyzna spełnia role męskie, kobieta kobiece i podział jest oczywisty? W końcu, czy złe jest to, że mężczyźni mają niezwykle silne poczucie honoru i odpowiedzialności za swoich najbliższych i głęboką wiarę?
Problem nie leży w kulturze, ani samej wierze, a bardziej w ortodoksyjnych interpretacjach Koranu reprezentowanych przez mułłów i określanych jako prawo szariatu. W interpretacjach, a nie samym systemie etycznym należy chyba upatrywać zgody na zbrodnie honorowe, istotnie, oburzające chyba bez względu na światopogląd. Czy należy je potępiać? Niewątpliwie tak.
Tylko co wówczas z nang i namus, bez którego muzułmanin nie może , naprawdę nie może żyć? Internalizacja tych wartości jest tak silna, jak przekonanie o wczechmocnej sile szamana w plemionach afrykańskich - gdy ten wskaże jednostkę, która tabu obyczajowe złamała i powiada: „umrzesz”, wskazany idzie na kamień, siada na nim po czym umiera. Bo tak działa głęboka wiara.