Witaj, skaranie boskie

miło mi bardzo, że nie tylko przeczytałeś, ale i zostawiłeś komentarz. Mówisz, że „nie istnieje żadna, ale to absolutnie żadna łączność emocjonalna” oraz „kompletny brak sensu” - a to bardzo mocne stwierdzenia, takie zawsze trudno jest przyjąć. Pozwolę sobie mieć inne zdanie; nnie się wydaje, że jednak w tekście można by się wspólnych emocji pasażerów doszukać, a może i śladów sensu też. Zwróć, proszę, uwagę na następujące tropy:
1 ) w opisie pierwszego z portretowanych pasażerów, tego pod oknem, jest powiedziane, że "z zaciśniętymi w wąską kreskę ustami, przez kurtynę deszczu wpatrywał się w noc. Duże dłonie oparte na kolanach, raz po raz, mimowolnie zaciskały się w pięści." Potem przestraszył chłopca, gdy "drgnął gwałtownie i nieoczekiwanie zaśmiał się chrapliwie". Na ślad jakich emocji może wskazywać takie zachowanie? Wydaje się prawdopodobne, że na zmaganie się z jakimś trudnym problemem do rozwiązania albo decyzją. Decyzją, wobec której jest się na "nie" (zaciśnięte usta), problemem, który jest dla bolesny, wywołuje wspomnienie doznanej krzywdy albo niesprawiedliwości (dłonie zaciskane w pięści), ale... Tak! Tak! Mam! Wyjście, które porażkę przekuje w zwycięstwo (drgnął i nieoczekiwanie zaśmiał się).
2) Idźmy dalej. Osierocony prze ojca chłopiec i jego matka. Dziecko jest milczące, wylęknione, matka czuwa nad nim pogrążona w modlitwie różańca. Czy byłoby nadużyciem przypuszczenie, że lęk dziecka przed obcym, potężnie zbudowanym i dziwnie się zachowującym mężczyzną, wynika z tego, że został zabrany w tę podroż tylko dlatego, że matka nie chciała się zanim rozstawać? Bo po odejściu ojca mają tylko siebie. Cokolwiek los przeniesie, będą razem. A różaniec? Różaniec jest specyficzną modlitwą odmawianą zazwyczaj w jakiejś/czyjejś intencji. W jakiej intencji modliła się kobieta nie wiadomo, ale wspomnienie chłopca "zarumienionej ze szczęścia matki", wyraźnie odnoszące się do czasu przeszłego, może podpowiadać, że w czasie teraźniejszym była smutna, ona także mogła lękać się czegoś, może czegoś całkiem nieznanego, kto wie, może jakiejś próby?
3) Kolejna postać – starzec. Mistrz. Poza wyglądem nawiązującym do stereotypowego guru (długie proste białe włosy, niebieskie oczy w pomarszczonej twarzy, wyprostowany) wiemy tyle, że siedział "sztywno wyprostowany, ze wzrokiem utkwionym w bagaże wystające poza krawędź półki". oraz, że nie zwracał najmniejszej uwagi na sąsiada, które śpiąc wciąż się na niego osuwał. Czy może to świadczyć o tym, że był mocno skupiony, zaabsorbowany myślami o czymś ważnym, a może skomplikowanym? Sądzę, że tak, może. Czy to przypadek, że starzec nie spuszczał z oka pakunków? Może tak, a może nie, zależy co w nich było.
4) Kogo jeszcze można by dopasować do emocji nasyconego lękiem oczekiwania, rozterek i wahań? Czy "podejrzaną" może być dziewczyna, którą bardziej interesuje machinalne gładzenie chusteczki niż okazywane jej zainteresowanie chłopaka? Dla mnie – tak, podejrzane zachowanie, normalnie ładna dziewczyna na adorowanie przez mężczyznę tak nie reaguje. Czy trzecia kobieta, ta kurczowo przyciskająca medalion do piersi i przymierzająca się do wypowiedzenia słów, których najwyraźniej się obawia, pasuje do tego obrazu? Tak, może pasować.
5) Kto się zatem nie załapuje do możliwego wspólnego mianownika emocji? Śpiący "wuj" i chłopak w jaskrawozielonym krawacie. Pod koniec tekstu jest powiedziane, że "mężczyzna w wojskowej kurtce bezceremonialnie szturchnął śpiącego" – można zatem zapytać, z jakiego powodu miałby go budzić, gdyby "wuj" był zupełnie obcym człowiekiem, gdyby nie należał do zwerbowanych/wybranych/itd./itp.? A może bezceremonialne szturchnięcie wyrażało trochę zazdrość, że tamten mógł sobie pospać, podczas gdy innym rozmyślania o nieuchronnie zbliżającym się „tym” czasie, nie pozwoliły zmrużyć oka? A chłopak? Chłopakowi uroda i brak zainteresowania ze strony dziewczyny przesłoniły wszystko. On najbardziej na świecie chciał zdążyć ją poznać, zdążyć przed „tym” czasem.
Oczywiście, można skwitować, że całe to moje tłumaczenie jest straszliwie naciągane. Może i jest. Ja jedynie chciałam pokazać, że nie jest nieprawdopodobne, że takie przypuszczenia nie urągają logice.
Pozdrawiam serdecznie - Ania